czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział jedenasty

- Co na Boga... - Harry wymamrotał na wydechu, który zderzając się w zimnym powietrzem i stworzył delikatną chmurkę pary.
Na początku nie mógł określić na co tak właściwie patrzy. Czy to porzucony worek? Zwierzę? Ubrania zostawione dla biednych? Harry'ego wreszcie uderzyło, że to co leżało niedaleko latarni na pewno nie było śmieciami. To był człowiek. Nieprzytomny człowiek, warto dodać.

- Przepraszam! - Harry zawołał przyspieszając kroku, zmagając się ze skrzynką jedzenia, którą niósł do domu. Drewniana skrzynia trzeszczała, obijając się o jego bok, kiedy biegł nie doczekawszy się reakcji nieznajomego na jego wołanie.
- Dobrze się pan czuje? - zapytał, zbliżając się coraz bliżej do ciała leżącego na śniegu. Ukląkł niedaleko starej latarni odgarniając leżący wokół śnieg. Po krótko ściętych włosach i przeciętnym stroju poznał że to mężczyzna. Raczej nie pochodził z bogatej rodziny, nie należał do klasy społecznej Harry'ego, jednak potrzebował pomocy.

- Proszę pana - powtórzył chłopak, strzepując warstwę śnieżnego puchu z kurtki nieznajomego, patrzył jak wiatr rozwiewa jego włosy, pokryte śnieżynkami.-Niech się pan obudzi, proszę.

Miał przeczucie, że zostawienie go leżącego na boku, dotykającego lewym policzkiem lodowatego podłoża nie byłoby najlepszym pomysłem. Harry przewrócił go tak, by leżał na plecach. Malutkie białe płatki zatrzymywały się na rzęsach mężczyzny, jego policzki płonęły od zimna, a usta były sinoniebieskie. W jego twarzy odnalazł coś znajomego.

Jego dłonie. Drobne dłonie były wciśnięte w kieszenie płaszcza. Harry niewiele myśląc, chwycił ramię mężczyzny i odwrócił go do poprzedniej pozycji. Z cieniem uśmiechu przeniósł ciężar ciała na stopy kucając i ujął jego nadgarstek. Srebrny pierścień na palcu był jedyną rzeczą jaka mogła potwierdzić jego tożsamość. To nie był przypadkowy facet, a właściwie chłopak. To on, dał mu broszkę.
- Tomlinson - wyszeptał, jego usta były zziębnięte, kiedy wypowiadał to szczególne nazwisko.

Nie wiedział wszystkiego o tej rodzinie, na pewno nie, ale wyobrażał ich sobie doskonale, przechodzących obok tej latarni w górę wysokiego wzgórza gdzie stał ich dom. Widział każdą z  sióstr tego chłopaka i mimo że nie znał imienia żadnej z nich, nazwisko było dobrze znane w całym mieście, głównie przez ich ojca zawsze kupującego alkohol, na który jak wiedzieli wszyscy, nie było go stać. Pan Morris zawsze powtarzał mu, kiedy wchodził chwiejnie do jego sklepu alkoholowego, że nie ma co liczyć na butelkę  rumu "dla swojej matki na specjalną okazję". Pan Tomlinson wchodził do sklepu  codziennie kompletnie roztrzęsiony, nalegając na kolejną porcję trunku.

Był miłym człowiekiem, zawsze uprzejmym, ale po tym jak wybuchła wojna, a jego syn ruszył na front, określenie "pijak" przylgnęło do jego nazwiska na dobre.

Harry zdawał sobie sprawę, że nie może zostawić tego chłopaka na mrozie. Wiedział, gdzie znajduje się jego dom więc stwierdził, że najlepszym wyjściem było zaniesienie go tam, zanim sam wróci do domu.
- Szkoda że nie znam twojego imienia... - szepnął, kiedy podnosił bezwładne, drobne ciało z zamarzniętej ziemi i ułożył je w swoich ramionach.

Spojrzał szybko w stronę głównej ulicy. Nikt nie zauważył ich obecności, żaden z przechodniów nie zaoferował pomocy. Właśnie wtedy pojedyncza łza spłynęła w dół jego twarzy. Zerknął w górę i zauważył cztery jasne, czerwone jagody ostrokrzewu otoczone zielonymi liśćmi, zawieszone na starej latarni.

- Jemioła - szepnął spoglądając w dół, na chłopaka leżącego bez życia w jego ramionach. Jego ciało zaczęło się powoli rozgrzewać, drżało lekko z zimna kiedy spał.

Chłopak raczej nie był żonaty. Harry nie przypominał sobie żeby młody Tomlinson miał wybrankę serca, nawet przed wyjazdem. Na pewno nie spotkał nikogo takiego podczas wojny, zważywszy na to że jedynie mężczyźni mogli brać udział w walkach.
To była głupia myśl. Mężczyzna zakochujący się w innym mężczyźnie, wariactwo! Zupełne wariactwo.


_____________________________________________
Szczęśliwego Nowego Roku kochani! Mam nadzieję, że 2015 będzie dla Was wspaniały. 
Kocham Was x

7 komentarzy:

  1. W końcu się spotkali :) Mam nadzieje, że w następnym rozdziale lepiej się poznają.
    Pisz dalej. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. @rock_mee_zayn

    OdpowiedzUsuń
  2. KJAHSDGCKJZXUGCKJ
    JEZUSIE
    TAK, POCAŁUJ GO DO JASNEJ CHOLERY, TAK!
    @RusherMuffin

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział. czekam na następny :)
    Szczęśliwego nowego roku, słońce. x :) /@luvmylarry_x

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo podoba mi się to ff i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :) tłumacz dalej xx / @life_in_dreams

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju no pocałuj go do cholery !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! awwwwwww spotkali się nareszcie jesu chce już następny rozdział, nie mogę się doczekać. Rozdział był dłuższy niż zwykle i wgl taki super KOCHAM CIĘ ZA TO TŁUMACZENIE !! :* szczęśliwego nowego roku misiek xx
    @shipbulshit

    OdpowiedzUsuń
  6. pocaluj go pocaluj go pocaluj go pocaluj go pocALUJ GO
    JEZU KOCHAM TO JESTES NAJLEPSZA
    Szczesliwego nowego roku c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, cześć, Ash się wita ;)

    Przeczytałam to opowiadanie całe, z dwa dni temu.
    Jest świetne!
    Cudowne i cudownie przełożone!
    Co prawda mało się na razie wydarzyło, ale sądzę, że sporo jeszcze się wydarzy, no i teksty w stylu przedostatniego akapitu trzeciego rozdziału - są piękne.
    Chwytają za serce, wzruszają.
    Historia ma cudowny klimat, od jakiegoś już czasu poszukiwałam opowiadania gejowskiego, najlepiej o Larrym, w czasach pierwszej lub drugiej wojny światowej, och cudowne! *n*
    Och czekam bardzo na kolejne rozdziały, powodzenia w tłumaczeniu, świetna robota <3

    Zapraszam także do siebie, prowadzę loga lifestylowego, może coś wam się tam spodoba ;)

    Ash Alex Sugar <3

    OdpowiedzUsuń